poniedziałek, 20 maja 2013

Jak ZOObaczyliśmy z naszym Synem ZOO;-)

W sobotę zabraliśmy Mikołaja do ZOO w Berlinie.
Towarzyszył nam Karolek z rodzicami swoimi i moi Rodzice;-)
Miałam takie myśli przez chwilę, że bardziej ZOO będzie frajdą dla nas, mimo, że już tam byliśmy niż dla naszego Syna - nic bardziej mylnego! Mikołaj był zachwycony zwierzętami. Najbardziej przypadły do gustu pingwiny - gdyby mógł do wody wskoczyłby razem z Nimi, oglądał ich podwodne harce z rozdziabioną buzią, no i lwy, chichrał się do nich a One pewnie widziały w nim niezły smakołyk;-) Machał też nogami i rączkami (tak nasz Syn okazuje radość) na widok świata podwodnego w akwarium, podzielam zachwyt naszego Syna;-)

Podróż całkiem znośna, mnie nie mdliło, więc mogłam zapewniać wiele atrakcji mojemu Synowi, ale wiem, że 300 km to maksymalna ilość kilometrów, które jest w stanie przejechać Mikołaj, potem robi się mało ciekawie;-)

Pogoda w sobotę w Poznaniu była piękna, Berlin powitał nas niezłym deszczem i temperaturą 15 stopni;/ Nie mamy szczęścia do ładnej pogody na wyjazdach, ale na szczęście miałam na zmianę i ubranka i kocyki do zawinięcia naszego Malucha.

Po zwiedzaniu obowiązkowo zaliczyliśmy Berlin kebab;-)

Niedziela na szczęście wynagrodziła nam sobotnią kapryśna aurę, wylegiwaliśmy się na Malcie w iście letnich warunkach;-)

Poza tym z ciekawostek mamy dwa kolejne zęby, górne dwie jedynki, mój Tata się śmieje, że Miko się zbroi na lipcowy wyjazd do Rzymu, co to by mógł wcinać z nami makaron;-)


Zdjęć za wiele nie mamy, deszcz komplikował fotografowanie;-]







wtorek, 14 maja 2013

Taki duży, taki mały i dieta cud mrożąca krew w żyłach;-)

W piątek wybraliśmy się kontrolnie na wizytę do pediatry. Panikowałam od jakiegoś czasu, że nasz Syn nie przybiera na wadzę, mimo, że nie wiedziałam czy i ile przybrał tak naprawdę;-)

 W związku z tym, że firma w której pracujemy podpisała umowę grupą Lux Med musieliśmy na nowo wybrać pediatrę. Trochę nad tym ubolewałam, bo w Enel Medzie mieliśmy naprawde super panią doktor. Dużo naczytałam się opinii o lekarzach pracujących w placówce w Poznaniu, nie chciałam iść do kogoś przypadkowego. Lekarz, którą wybrałam oczywiście nie miała wolnych terminów, więc zecydowałam się na inną panią doktor, miała też dość dobre opinie.

Mikołajek nasz waży 7700 i ma 69 cm, więc bardzo drobny ten nasz Robaczek, ale przybiera prawidłowo i to jest najważniejsze. Tak naprawdę głównie chodziło mi, żeby sprawdzić tą wagę i ogólny rozwój, ale pani doktor nie pytając mnie nawet jak wygląda dieta Mikołaja zaczęła wypisywać mi co i jak Mikołaj powinien jeść. 

Uwaga - treść może mrozić krew w żyłach, komentarz swój napiszę na końcu;-)

- w nocy żadnego mleka, jak się budzi - herbatkę
- mleka maksymalnie 200 ml
- rano kaszka z owocami
- 4 razy w tygodniu kogel - mogel z cukrem
- przed południem owoc + herbatniki maczane w mleku
- na obiad warzywo + mięso, ryba
- na podwieczorek serek homogenizowany
- na kolację przed spaniem - kaszka

Mnie zmroziło, nawet nie chciałam wchodzić w dyskusję, bo jak tylko zaczynałam coś mówić miałam wrażenie, że odbiorca patrzy na mnie, młodą matkę i myśli sobie "co ona może wiedzieć". Na końcu jeszcze zapytała czy smaruję Mikołaja kremem z filtrem, oczywiście smaruję, nawet mam teraz na ten temat, dzięki jednej z blogowych koleżanek małą wiedzę odnośnie kremów, ale tych też zabroniono nam używać, bo jak pani doktor powiedziała " kto wie co tak w nich jest" ano są tacy, którzy wiedzą;-)

Oczywiście jestem świadoma co Mikołaj powinien dostawać a czego nie, głównie dzieki temu, że dużo czytam i sporo dowiaduję się z blogów a także czerpię z wiedzy mojej Siostry, która ma młodszego o 9 miesięcy Synka i jest w pewnych tematach bardziej doświadczona. Wiem jednak, że jest sporo osób, które tej wiedzy nie mają i idą do pediatry żeby dowiedzieć się co i jak dawać, jak postępować i wierzą, że to, co usłyszą jest najmądrzejsze i najwłaściwsze, niestety nie zawsze tak jest i to jest przykre, że lekarze chociaż w minimalnym stopniu nie mówią tym samym językiem, bo tak jest w każdej dziedzinie i w każdym innym temacie.

A tutaj moja Kruszyna aktualna;-)






środa, 8 maja 2013

WPWZF - wydanie specjalne -> majówkowe ;-)

Właściwie to powinnam teraz zrobić sobie kubek mleka z czosnkiem i miodem i położyć się do łóżka, jakaś cholera mnie dopadła, gardło bardzo boli, z nosa leci, ale zbieram się do tego posta od niedzieli i zaraz czerwiec będzie a ja o majówcę będę pisała, więc kubek później;-)

Jak wspominałam dwa posty temu weekend majowy spędziliśmy w Mosznej. Odwiedziliśmy też rodzinę Męża w Nysie i na jeden dzień wybraliśmy się na wycieczkę do Pragi.

Politycy kłamią i pogodynki też! Mieliśmy mieć na południu upalną majówkę a tymczasem przez te dni majówkowe padało prawie cały czas. W Pradze jedynie mieliśmy cudną pogodę, słońca nie było, ale było ciepło i na szczęście nie padało, tak, jak pogodynki wspominały;-)

Mieliśmy w planach wyjechać w środę z rana, tak przed pierwszą drzemką Mikołaja, więc koło 9, wyjechaliśmy koło 12. Jejqu, myślałam, że się nie spakujemy!!! Walizka ważyła chyba z 40 kg, do tego torebki, torebeczki, reklamówki, reklamóweczki, masakra!!

Mąż się wściekał, ale ja wolę wziąć więcej niż potem się martwić, że o czymś zapomniałam, szczególnie, że jest z nami teraz Mikołaj a On jednak ma swoich gadżetów sporo. Mikołaj miał dość tego naszego pakowania, co obrazuje zdjęcie na kanapie;-)

Podróż do Mosznej przebiegała w miarę dobrze, jedną aferkę Mikołaj zrobił na bramkach przed Wrocławiem, był mały korek a nasz Syn nie lubi jak auto stoi w miejscu. Mimo wszystko teraz wiem, że plan podróży wrześniowej do Włocha autem przekładamy na następny rok. Wiek w którym jest aktualnie Mikołaj i Jego temperament wyklucza jazdę na tak długiej trasie samochodem. Animatorem musiałam być cały czas i jak nie zapewniałam memu Synowi atrakcji było wyginanie i płacz;/ Do tego powróciła mi choroba lokomocyjna ( w ciąży mogłam czytać kilka godzin i zero mdłości -> oczywiście nie mówiąc o I trymestrze.) a teraz jest tragedia. Żadne preparaty typu lokomotiv nie wskazane są aktualnie dla mnie, więc wyczytałam przed Pragą żeby szczelnie zakleić pępek i nudności powinno ustać. Wydawało mi się to lekko szarlatańskie, ale naprawdę działa, zupełnie inaczej wygląda podróż autem.

Moszną zauroczyłam się już na wjeździe, mój Mąż i Mikołaj też -> nie licząc owcy, która przestraszyła mojego Syna:D Cudnie tam, przeuroczo. Dookoła stadnina koni, wszędzie słychać rżenie, cisza, spokój, przepyszne śniadania z mega dobrą jajecznicą, cudna obsługa, magiczny zamek, po prostu piękne miejsce na wypoczynek, szczególnie dla rodzin z dziećmi. 

Mikołajowi też klimat bardzo podpasował, bo przez te kilka nocek spał cudnie i budził się....uwaga...nawet o 8 rano z jedną pobudką na karmienie:D Szok! Oczywiście teraz juz budzi się "normalnie", o 5;]

W czwartek była Praga. Syn mój zaskoczył nas na maksa! Był grzeczny, jakiś taki zwariowany, ciągle się chichrał i grzeczny był niesłychanie!! Dołączyli do nas moja Siotra z Mężem i 15 miesięcznym Karolkiem. Cały dzień łaziliśmy, Mikołaj grzecznie siedział w wózku i albo spał albo zwiedzał. Poruszaliśmy się metrem, które zrobiło na Nim niesamowite wrażenie, szczególnie kiedy nagle za oknem z ciemności robiła się jasność:D Bardzo Go to bawiło;-) Zaczepiał ludzi, kokietował młode dziewczyny, śmiechu było co nie miara. W domu płacze na widok sąsiadki, które czasem wpadnie a tam szedł do wszystkich na rękę, kto się wyrywał do noszenia;-) Zwiedzanie Pragi z dzieckiem typu Mikołaj nie bardzo komfortowe. Wejście na Hradczany po schodach lekko mnie przeraziło, na szczęście znaleźliśmy boczne wejście, pod górkę, ale bez schodów, zejście już nie takie kolorowe. Mąż targał wózek a ja schodziłam z Mikołajem na rękach. Szkoda, że nikt nie pomyślał o udogodnieniach dla rodzin z wózkami.

Zaraz po wejściu do auta po całodziennym zwiedzaniu Mikołaj padł i obudził się dopiero o 23 jak wchodziliśmy do hotelu;-) Emocji w Nim było bardzo dużo, więc miał problem z uśnięciem, na szczęście miałam suszarkę, która szybko pomogła Mikołajowi usnąć;)

Piątek był okropny, padało, wręcz lało cały dzień i było 6,5 stopnia!!! Normalnie jesień. Przygotowani byliśmy na naprawdę wiosenną aurę i ubrania wszystkie bardziej letnie pobraliśmy niż jesienne, na szczęście Mikołajowi kupiłam przed wyjazdem grubą bluzę i śmigał w niej przez 2 dni;-) My za to lekko przemarznięci chodziliśmy, Mąż wziął jeden sweter, który ja pożyczyłam a sam telepał się w skórze;/
Ten dzień jednak to dzień odwiedzin rodziny Męża, więc jakoś przeboleliśmy te deszcze. Mikołaj odwiedził swoją Babcię, ma to szczęście, że ma jeszcze na dodatek dwie Prababcie i Pradziadka, których też nawiedziliśmy.

W sobotę, kiedy trzeba było wyjeżdżać zaświeciło słońce, wrrr!!! Miał być grill na działce u Cioci, ale skończyło się na opcji grillowanie w piekarniku, było za mokro na gilla.

BLW na czas wyjazdu zostało zawieszone. Zrobiłam mojemu Dziecku w słoiczkach zupki, własnej roboty warzywna z majerankiem, sama bym taką zjadła, ale mój Syn pogardził moją papką, w środę zjadł odrobinę, w czwartek w knajpie ziemniaczka wciągnął, w piątek u swojej Babci obiadek dostał prawdziwy (wersja mini BLW), w piątek tylko zjadł owocki, bo grill nie przypasował;-)

Tak to nasza majówka wyglądała, generalnie wszystko pięknie się udało, podróże autem z małymi zgrzytami, ale generalnie mamy małego podróżnika;-)

Poniżej kilka(naście, dziesiąt) zdjęć, wersje mix;-)

Mam nadzieję, że Wy też wypoczeliście, kolejny wolny dłuższy weekend pod koniec maja:D































niedziela, 5 maja 2013

Siedmiomiesięczniak!

Mam wrażenie, że dopiero pisałam o moim sześciomiesięczniaku a tu Miko kończy dziś siódmy, szok!

Przede wszystkim moje dziecko rozgadało się na maksa!! Tata jest na tapecie cały czas, o mamie zapomniał, do tego niania ( nie wiem skąd, bo nani nie ma i z tego, co wiem mieć nie będzie), dada, baba, dziadzia, oczywiście wszystko nie jakoś bardzo wyraźnie, ale wiadomo o kogo chodzi;-)

Poza tym w porównaniu do poprzedniego miesiąca dziecko nasze jest o wiele grzeczniejsze (tfu, tfu), szczególnie test na grzeczność przeszło podczas naszego wyjazdu majowego, ale o tym w osobnym poście;) Mikołaj jest bardzo kontaktowy, do tego zrobił się taki rozbójnik, na przykład siedząc w krzesełku specjalnie zrzuca jakieś przedmioty i ma niesamowitą frajdę z tego, że ja milion razy się po nie schylam, Syn myśli, że bawimy się w akuku, śmiechu przy tym co nie miara.

Nie mamy pojęcia ile Miko waży i ile mierzy, wybieramy się na wizytę kontrolną w najbliższym czasie. Rozmiar 74 jest dla Mikołaja jeszcze za duży no i ja oczywiście już mam powód do zmartwień.

Miko zatrzymał się też na opcji rozpędu jak na nartach czyli podnosi tyłek, klęka na kolanach i buja się wprzód i w tył:D Bardziej interesuje Go stanie na nogach i to tak na poważnie!
Siedzi już całkiem sztywno.

Sypia tak samo. Kapiemy o 19:30 i po 20 już śpi, pierwsza pobudka koło 1, 2 w nocy i później 4,5, czasem uda się jeszcze zasnąć i pospać do 6 a czasem o tej 5 witamy już dzień, co wcale mnie nie satysfakcjonuje;/

Zębów mamy nadal sztuk cztery, ale mam wrażenie, że niedługo ruszą te na górze.

Wczoraj powróciliśmy z majówki, więc sesji nie ogarnęłam, załączam co tam pod ręką miałam;-)