niedziela, 24 marca 2013

MPWZF (1)


Dziś przegląd tygodniowy w niedzielę;-)


Prawdziwe BLW z duszą na ramieniu u Matki - Miko -> pełen zachwyt, jeden kawałek wydłubany przeze mnie z buzi Syna, ale to związku z lekką paniką:D




yyyy, to ja już sobie pójdę:D


Też mamy swojego Genius(sz)a! Puzzle rewelacyjne! Przede wszystkim nie mają w sobie tej paskudnej chemii i nie śmierdzą okrutnie jak te inne. Jak tylko do nas przyszły to Mąż kazał wąchać, zapachu praktycznie nie mają, cena bardzo dobra no i Mikołaj zachwycony, klepie tymi łapkami swoimi aż się po całym mieszkaniu niesie;-) Zamówiłam w środę w piątek już były u nas;-)

Więcej o puzzlach tutaj.

Przy okazji dziękuje Ani z Milowego Wzgórza za pomoc;)

ps. info dla Męża mego: elementy, które Miko ma w buzi znalazły się w niej tylko i wyłącznie podczas składania i w celu - do zdjęcia, więcej ten precedens się nie powtórzy, obiecujemy:D






No i z serii z Mamuśką;-)





Cudnego tygodnia!

poniedziałek, 18 marca 2013

MPWZF

Czyli mały przegląd wielkich zdjęciowych form;-)

To będzie nasz taki cykl, ale nie cykliczny, co poniedziałkowy, tylko taki, jaki nam się będzie podobał, a co!

Weekend bardzo szybko nam uciekł, szczególnie, ze wczoraj wszyscy już spaliśmy o 20, tak Syn nas ćwiczył przez te trzy dni, że padliśmy w bardzo krótkim czasie, za to wyspaliśmy się za wsze czasy;-)

Wiosny nie ma, telewizja kłamie, wszyscy kłamią,śnieg pada, święta pewnie będą białe, myślę nad emigracją!!



















wtorek, 12 marca 2013

Bawimy się w jedzenie!

Tydzień temu podczas szczepienia podpytałam moją Panią Doktor kiedy i jak powinniśmy rozpocząć przygodę z rozszerzaniem diety u Mikołaja. Pani Doktor dała nam zielone światło i wyjaśniła wszystkie zasady;-) Teorii na temat tego kiedy jest odpowiedni czas na rozszerzania diety jest wiele i co lekarz, to inna opinia, jak zresztą w wielu kwestiach, my przede wszystkich słuchamy siebie i ufamy naszej Pani Doktor, więc zgadzamy się z Nią także w tym temacie.

Jeszcze kilka tygodni temu nie czułam, że powinnam działać w tym temacie, ale teraz już jestem gotowa, Mikołaj zresztą też;-)


Od początku nastawiona byłam na BLW, żeby zgłębić temat przeczytałam "Bobas lubi wybór", niestety tylko pozycję z książką kucharską, ale wstęp do BLW jest dość obszerny. Nie wyobrażałam sobie jednak, żeby podać Mikołajowi, który jeszcze sam nie siedzi już za pierwszym razem cząstkę dyni czy jabłka do ręki, bałam się ewentualnego zadławienia. W grudniu Mikołaj dostał od mojej Siostry siateczkę do karmienia, jak dla mnie fajny wynalazek, Miko nie musi jeść papek, może poznawać smaki i strukturę owoców czy warzyw no i aktualnie świetnie sprawdza się jako "drapaczka" do dziąseł przy ząbkowaniu;-) Mikołaj od razu polubił swój nowy gadżet.

 W związku z tym, że dostałam ostatnio mrożone kawałeczki dyni od Siostry z ogrodu Pani Doktor poleciła nam właśnie zacząć od niej. Proponowała żeby na początku próbować podawać produkty w ilości po łyżeczce i powtarzać tą czynność dwa, trzy dni w celu sprawdzenie ewentualnych ubocznych skutków, później wprowadzać kolejno marchewkę, ziemniaka, jabłko. Po kilku dniach zaproponowała połączenie np. dyni z marchewką.


Zaczęliśmy jednak od jabłka. Zabawnie było, bo miałam wrażenie, że Mikołaj patrzy na mnie czy czasem nie zabiorę Jemu tego sprzętu,czy znów nie wkłada czegoś do buzi, co w niej nie powinno się znaleźć. Dużo tego nie zjadł, pociumkał sobie i jak znudziła się zabawa, bo na tym etapie to raczej tylko zabawa porzucił.




Od dwóch dni testujemy dynię, to znaczy Mikołaj zjadł wczoraj małą łyżeczkę i dziś drugą. Myślałam żeby też dać ją do siateczki, ale była tak miękka, że rozciapkała by się przy pierwszym ścisku w łapce Mikołaja;-) Syn zadowolony, zresztą sami możecie zobaczyć.

Mama moja przywiozła mi też ekologiczne warzywka w tym marchewkę, więc jutro podam odrobinkę marchewki z jabłuszkiem żeby nie spowodować zatwardzenia i bólu brzuszka.

Czy stosowałyście, stosowaliście od samego początku BLW? Jeżeli tak to jestem ciekawa jak to u Was wyglądało na starcie;-)

Mam też do Was pytanie odnośnie glutenu, ostatnio w DDTVN  poruszony był ten temat i Pani dietetyk mówiła, że jak w 6 miesiącu nie podamy glutenu to musimy zaczekać aż do 10 miesiąca życia malucha. Kupiłam zwykłą zbożową kaszkę, która wspomaga wprowadzanie glutenu, ale narazie leży nie tknięta ;]






Mały off top

Ćwiczenia i efekty;-)

Szału nie ma, muszę przyznać się bez bici, że zaniedbałam temat ćwiczeń a to dlatego, że po pierwsze był tydzień w ktrórym Miko zachorował, po drugie brakowało mi sił, po trzecie drzemki Mikołaja w ciągu dnia trwają baaardzo którko. Jak już udało mi się znaleźć chwilę dla siebie to robiłam ostatnie 20 minut Skalpela I, ale od wczoraj znów wzięłam się za siebie, waga o dziwo poszła lekko w dół a wymiary:


POD BIUSTEM: - bez zmian

W TALII: - 2 cm ( nie wiem jakim cudem)

BRZUCH: - bez zmian

UDA: - bez zmian

BIODRA: - 3 cm ( też nie wiem jakim cudem)

RAMIONA:  bez zmian

Niby za tydzień powrót wiosny, więc działam;-)


wtorek, 5 marca 2013

Pięciomiesięczniak

Teraz to już naprawdę nie przelewki, Syn nam rośnie w oczach, kończy piąty miesiąc a ja się pytam kiedy to zleciało?!

Mamy pierwszego zęba, ba mamy już dwa zęby, podobno na górze szykują się do wyjścia kolejne:D

Mikołajek przez ostatni miesiąc sporo nowych umiejętności nabył. Przede wszystkim wyciąga do wszystkiego rączki, wszystko chce dotykać. Kilka dni temu włożył mi całe łapki do talerza i z zaciekłą miną miętolił mój makaron:D Uwielbiam jak mizia mnie tymi łapkami po buzi i włosach.

Poza tym obroty z brzuszka na plecki to już naprawdę pikuś, do tego zaczyna pływać, to znaczy jak leży na brzuszku to macha rączkami i nogami w powietrzu jakby pływał;-)

Wręcz rwie się do siadania. W sobotę jechaliśmy do Szczecina i ciągle musiałam wciskać Go w fotelik, bo cały się podnosił Łobuziak;-)

No i zaczął krzyczeć na Matkę, bardzo głośne to moje Dziecię;-)
Nadal kocha spacery, natomiast w wanience to leży sobie jak na plaży, luz totalny;-)

No i rano jak wstanie to potrafi sam sobie zorganizować czas w łóżeczku - nogą włącza sobie karuzelkę;-)

Tylko wstaje ciągle o 5 rano i tego nie lubimy;/










piątek, 1 marca 2013

Żłobek

Nie będzie to post o tym, że mam zamiar oddać Mikołaja do żłobka, mam to wielkie szczęście, że zostajemy razem, wstępnie do połowy 2015 roku.

Moja młodsza Siostra była wczoraj na dniu próbnym w prywatnym żłobku, w którym starała się o pracę.

Na pozór niby wszystko było ok, dzień wcześniej przeszła rozmowę z Dyrektor, która zapewniała Ją, że u Nich stawiają przede wszystkim na dobry klimat i atmosferę, że matki wręcz proszą o przyjęcie ich dzieci do tego miejsca. Jednak to o czy mi opowiedziała poruszyło mnie w takim stopniu, że postanowiłam Wam o tym napisać.

Od razu zaznaczam, że nie mam zamiaru oceniać przez ten post wszystkie żłobki w Polsce i nie chcę też straszyć, po prostu może niektórym ten post da do myślenia.

Nie wiem jakie są standardy w naszych żłobkach, nie wiem na ile dzieci ile opiekunów przypada, ale w "tym" żłobku na 20 dzieci w wieku od piątego miesiąca do ponad roczku były dwie młode opiekunki.

Dwugodzinnej wizycie, którą przebyła moja Siostra towarzyszył permanentny płacz. W pewnym momencie Siostra miała na rękach dwoje dzieci, które starała się uspokoić, po odłożeniu jednego z nich jedna z opiekunek powiedziała, że to dziecko płacze tak od dwóch tygodni!! Zmroziło ją a później i mnie jak to usłyszałam.

Poza tym dzieci, które same nie chodzą, głównie te w wieku mojego Mikołaja przez 8 godzin siedzą w fotelikach samochodowych!! Tam też usypiają i nie są przenoszone na sen do łóżeczek. Poza tym panuje dziwny zwyczaj. Te fotelikowe dzieci kiedy "łapią" sen są całe, razem z fotelikiem przykrywane kocykami, wiem, że niektóre dzieci lubią uspiać z twarzą przykryta pieluszką, ale tu były kocyki.

W czasie karmienia panował straszny chaos. W pewnym momencie opiekunki straciły rachubę, które jadło a które nie i Asia miała wrażenie, że niekóre po prostu nie dostały posiłku.

Dwa dni temu druga z Sióstr opowiadała mi jak Jej znajoma odbierała ze żłobka swoje dziecko w  nie swoich ciuszkach a butelki z których były karmione dzieci wracały "czarne".

Szczerze - o resztę bałam się pytać. To, co mi opowiedziała strasznie mnie poruszyło.

Jestem tym wszystkim przerażona, ile stresu muszą przeżywać te biedne dzieci skoro potrafią całe dnie płakać. Czy rodzice mają tego świadomość, czy wiedzą, że dzieci przebywają kilka godzin w fotelikach...

Nie chciałam tym postem nastraszyć Mamy, które oddają swoje Maluchy do żłóbka, bo pewnie i są takie w których warunki panujące są zupełnie inne, ale bądźmy czujni i kontrolujmy jak tylko się da miejsca w których nasze Pociechy spędzają większość swojego dnia.