piątek, 27 września 2013

Dlaczego ta jesień jest całkiem fajna...

Generalnie nie przepadam za jesienią, nie lubię zimna, deszczu, szarugi za oknem. Kocham wiosnę, lato i wszystko, co wiąże się z tymi porami roku, człowiek jakby wolniejszy się czuje, ma więcej możliwości, chęci. Od jesieni odliczam już dni do ciepłego.

Natomiast dla odmiany tegoroczną jesień całkiem lubię, bo...

 Mam Mikołaja, który przyszedł na świat właśnie jesienią


Skarbek nasz roczek skończy i zapowiada się kolorowa impreza, przygotowania trwają...


Za 6 dni roboczych zaczynamy wspólne trzy tygodniowe urlopowanie


Chłopaki zapraszają mnie do SPA, będzie wSPAniale


Kiedy tu będzie wiało i lało my będziemy tydzień wygrzewać tyłki nad ciepłą wodą


Wrócimy i zaraz będzie listopad, oglądaliście film Słodki listopad? Ryczę za każdym razem!


W listopadowane długie wieczory, aby przetrwać będę dziergała dla Mikołaja szal, może uda się też z czapką


Potem przyjdzie grudzień i znów będą święta



A od stycznia do wiosny bardzo krótka droga:D No i wtedy będziemy krzyczeć:


To jest moja wersja optymistyczna i obrazkowa na tę jesień;-)


Pozdrawiamy ogromnie i życzymy miłego weekendu;-)



Źródło: [1], [2], [3], [4], [5][6], [7], [8], [9]

środa, 25 września 2013

Makaron z szynką parmeńską i prażonymi orzechami

Tego posta miało nie być, bo malowanie, bo ząbkowanie, bo roczkowe przygotowania, bo urlop za pasem, ale się zmobilizowałam, Miko postanowił zasnąć, więc piszę szybko.

Ten makaron to mój numer 2.

Znów szybko i znów przepysznie i z lekka tucząco, ale dobry makaron jest jak dobra pogoda, potrafi poprawić humor:D

S K Ł A D N I K I:
(porcja dla 2-3 osób)

makaron parpadelle
6 plastrów szynki parmeńskiej
2 łyżeczki masła
2 ząbki czosnku
garść włoskich orzechów
150 ml śmietanki 30%
kawałek parmezanu do starcia
sól
pieprz ziolowy lub zwykły
oliwa z oliwek

Na oliwie z oliwek podsmażamy nasz czosnek, dodajemy pokrojoną w kostkę szynkę parmeńską i znów koło minuty podsmażamy na delikatnym ogniu, dodajemy nasze orzechy wcześniej trochę je łamiemy i na osobnej patelni prażymy. Wlewamy naszą śmietankę i masło, doprawiamy solą i pieprzem. Makaron gotujemy w osolonej wodzie. Po ugotowaniu dodajemy do naszego sosu, jeżeli sos jest zbyt rzadki możemy dodać dwie łyżki wody z makaronu, zagęści go.
Wykładamy makaron na talerze i polewamy pozostałym sosem, który został na patelni. Posypujemy parmezanem, możemy dodać zioła, np. bazylię i gotowe! Mąż mi się teraz pewnie zaślini na tej autostradzie:D

 
S M A C Z N E G O!!




poniedziałek, 23 września 2013

When?

Nie wiedziałam, że chodzenia na plac zabaw może być dla mnie aż tak frustrujące.
Miko się odnajduje, szczególnie jak się uda skonsomować kilka gramów piasku, krzywił się, ale jadł, ale to było misiąc temu, więc mam nadzieję, że do październikowego urlopu zmieni swoje menu;-)

No, ale ja jak zwykle nie o tym;-)

Siedzę sobie tak z mym dzieckiem w piaskownicy(ja poza nią) i słyszę rozmowę dwóch mam. Mama A ma 15 miesięczną Krysię, Mama B 15 miesięcznego Franka, dzieci chodzą do żłobka.

Mama A: zapisałaś już Krysię* na angielski?
Mama B: nie, jeszcze nie, ale powiedziałam mężowi, że Ty już zapisałaś.
Mama A: nie no, jeszcze nie zapisałam, mój twierdzi, że to bez sensu w tym wieku
Mama B: no weź, ja już powiedziałam mojemu, że zapisałaś...

Chwilę później....

Mama A: a wiesz, że koleżanka mi mówiła, że te zajęcia są prowadzone metodą Kaleja czy jakoś tak (pewnie chodziło o Callana, tak mniemam)
Mama B: a nawet nie słyszałam o tej metodzie...

* Krysię kojarzę, ale nie kojarzę żeby cokolwiek kiedykolwiek powiedziała...
Tak sobie siedzę w tej piaskownicy i myślę - odezwę się, powiem jakie mam ta ten temat zdanie, ale kurcze, nie wypada przecież się wtrącać, szczególnie, że nie znam owych mam za bardzo. Po kilku minutach kiedy to cierpliwość moja ma się ku końcowi zabieram Mikołaja i wracamy do domu. Dzwonię do Męża, jest tak samo zdziwiony jak, ja i mam zupełnie takie samo zdanie na ten temat.

Kilka dni później rzuca mi się w oczy ulotka " angielski już od 9 miesiąca życia" Znów SZOK!!!

Zaczęłam zatem zgłębiać temat i znalazłam kilka informacji z którymi się osobiście zgadzam.

KILKA MĄDRYCH FAKTÓW:

Czy zapisywać dziecko na język obcy już w przedszkolu?

Odpowiedź: Tak, jeśli jest to rytmika z umuzykalnieniem po angielsku. Takie zajęcia mogą być wartościowe, bo stymulują zmysły, a każda stymulacja jest ważna dla rozwoju. Jeżeli jednak dziecko jeszcze nie umie sprawnie czytać i pisać w języku ojczystym, a zapisuje się je na zajęcia, na których wykorzytuje się te umiejętności, przyniesie to więcej szkody niż pożytku.

U 6-7 latka rozwija się dopiero zdolność do abstrakcyjnego myślenia. On dopiero zaczyna poznawać abstrakcyjne cyfry i litery. Stosowanie tych dziwnych wytworów w języku obcym, który sam w sobie jest dla niego czystą abstrakcją - może okazać się stresującym zadaniem nie do wykonania. Zbyt duża ilość informacji i zbyt skomplikowane zadania moga przeciążyć jego ośrodkowy układ nerwowy a chaos może zahamować proces nauki w ogóle.

Psychologowie ostrzegają, że konsekwencje takiego chaosu mogą być bardzo szerokie i wykroczyć poza szkołę oraz edukację. Zanim poślemy 7 - latka na angielski, sprawdźmy w jaki sposób będzie on uczony. A najbezpieczniej poczekajmy jeszcze rok.

Nawet jeśli dziecko rozpocznie naukę w wieku późnoszkolnym warto od samego początku przyzwyczajać je do dzwięków w obco dla niego brzmiących językach. Jak przekonuje Francois Thibaut założyciel nowojorskiego Seminarium Językowego dla dzieci, w ten sposób dziecko opanuje umiejętność rozróżniania akcentów, która z pewnością okaże się pomocna w przyszłości.

Zapewnienie dzieciom jak najbardziej zróżnicowanych form nauki jest bardzo skuteczne. Możemy pokazać dzieciom, że języki obce to też świetna zabawa. Można w sieci znaleźć nieograniczoną ilość piosenek, bajek i gier, dzięki którym nasze pociechy nie tylko miło spędzą czas, ale również nauczą się nowych słówek.

Oczywiście cieszmy się z każdych nawet najmniejszych językowych sukcesów naszych dzieci. Osiągnięcia sportowe są tak samo ważne, jak wyczyny sportowe czy talent artystyczny. Nie traktujmy znajomości języka jako obowiązku, lecz jako talent, który rozwija maluch.

Dobierajmy pomoce naukowe odpowiednio do wieku dziecka. Dwutomowe słowniki powinny poczekać jeszcze kilka lat na półce, ale warto zainwestować w kolorowe książeczki i czasopisma dla dzieci.

Temat też "przegadałam", bo to była forma mailowa z Pauliną z Juliankowego Świata, która jest lektorką języka angielskiego i jest tego samego zdania, że trzeba na spokojnie zaczekać a jak tak bardzo chcemy żeby nasze dzieci wcześniej zaczęły przygodę z obcym językiem sami przecież możemy dla zabawy podrzucać podstawowe słówka naszym Maluchom.




Źródło: ( treść w poście cytowana za zgodą autorów artykułu)

[1][2][3] 

wtorek, 17 września 2013

365 dni dookoła nas...

Rok temu założyłam bloga. Siedziałam sobie na balkonie i tworzyłam miejsce z którym teraz cieżko mi by było się rozstać. Z miejscem i ludźmi, bo to ludzie tworzą ten blogowy świat no i bez Was LUDZIE nie byłoby tak fajne i przyjemnie;-)

 Dużo w nim tego czym żyjemy, kogo na naszej drodze spotykamy i kto spotyka nas. Wiele tutaj naszych trosk zostawiam i wiele radości, dużo wspomnień z podróży różnych i małych wypraw.

To tutaj z wielkimi emocjami pisałam o narodzinach mojego Mikołaja, o tym jak  było nam chwilami ciężko, ale i jak kolorowo, bo po nowemu.

Miały być stastystyki i wykresy, ale w sumie pomyślałam, po co? (szczerze, czasu nie miałam)

Cieszę się, ze jesteście dookoła nas i my jesteśmy dookoła Was.

Poznałam tu wiele cudnych ludzi w tym mam i ich dzieci. Mądrość, którą niesiecie ze sobą jest nieoceniona!
 Tylko z jedną mamą  i Jej Chłopakami udało nam się kilka razy spotkać, ale myślę, że ten kolejny rok blogowania przyniesie wiele nowych znajomości już tych przeniesionych z sieci do realu;-)

Ciekawość mnie czasem zżera kto zagląda a się nie ujawnia?
No kto?;-) Połechtajcie moje próżne ego:D

 

Z serii czy wiecie, że...


Rok temu o tej porze na świat przyszło dwóch cudnych facetów!
Juleczek i Brunio. Korzystając z okazji życzymy obu Panom i ich Mamom i Tatom samych cudnowności na ten kolejny rok, wielu chwil szczęścia i słonka każdego dnia;**


Pozdrawiamy Was wszystkich i zapraszamy do dalszego czytania;-)

Edit: A! Piszcie co Was wkurza, co zmienić, co szybko usunąć, co Wam się podoba, nie podoba etc...
Będziemy modyfikować, weryfikować, udoskonalać... itd;-)


poniedziałek, 16 września 2013

5 w natarciu(?)

Nie jestem pewna w 100%, ale wydaje mi się, że kolejno po jedynkach i dwójkach zamiast trójek w paszczy mego Syna pojawią się piątki!! Syn od jakiegoś czasu paluchy w buzi trzyma i to w miejscu sporo oddalonym od górnych dwójek. Marudny Bidulek okropnie. Podejrzewałam zatem, że to zęby, ale żeby zaraz piątki?!

Dziąsła na górze w miejscu, gdzie miałyby pojawić się piątki okrutnie spuchnięte. Nocki znów tragiczne. Z czwartku na piątek przerwa w spaniu od 23 z minutami do prawie 3 w nocy, wyłam do księżyca z bezsilności, mój Mąż, który był akurat w domu też, mimo, że cechuje Go większa cierpliwość. W ciagu dnia zmiana nastrojów diametralna, drzemka od 4 dni w dzień tylko jedna i to godzinna, dziś jest lepiej, bo Mikołaj spał ponad dwie godziny.

Nie wiedziałam, że taki obrót sprawy jest możliwy, ale poczytałam i faktycznie takie odstępy od normy są możliwe i dlaczego nie u nas to miałoby nie wystąpić? :]

Ktoś też przerabiał u swoich dzeci taki scenariusz? 
To boli mocno i Syna i mnie:(

Pozdrawiamy z miejsca cierpienia!


Na tym zdjeciu chwilowo Dziecko zapomniało o bólu, pozwalam, wiec na wiele dla takich chwil:)



sobota, 14 września 2013

Jestem gwiazdą!!

Dla mojego Syna jestem Shakirą, Madonną, Sylwią Grzeszczak, Melą Koteluk, Stingiem i Merlinem Mansonem. Kim tylko zapragnie sobie w dalej chwili, podłapuję wszystko, co Syn z aprobatą przyjmie. Tańczymy tak sobie i śpiewamy do czego tam tylko wlezie i co w danej chwili radio czy TV nam przyniesie.

No i patrzy Ten mój Syn wtedy na mnie jak na gwiazdę z pierwszych stron gazet a ja patrzę na siebie w lustrze i wierzyć się nie chce, że mam w sobie potencjał na taką wariatkę, bo jakby znów ktoś na mnie z boku tak spojrzał chwil kilka to pewnie by się za głowę złapał i stwierdził, że na tą głowę to ja chyba już dostałam, ale nie On, nie mój Syn!  
Dla Niego jestem the best, number one!! To wdzięczny fan, nie wygarnie mi później publicznie na Pudelku, że zwrotki pomyliłam, o refrenie zapomniałam, że „szyłam” i zamiast słów „la, la, la” użyłam, że kreację tą samą drugi koncert mam na sobie i lekko ona podbrudzona. Dawno nikt z takim zachwytem we mnie się nie wpatrywał z otwartą buzią;-) Jak już ktoś spojrzy na dłuższą chwilę na ulicy to pierwsza myśl, że pewnie gdzieś mam oko nie domalowane czy kawałki Mikołajowego jedzenia we włosach:D
Padam na twarz po kilku minutach tych moich występów solo a On bisuje mi wydając dziwne dzwięki, więc znów biorę na ręce, co to ziemi już sięgają i skaczemy, tańczymy, obracamy się, machamy rękami. Mówię Wam, Syn jest mną zachwycony. Cieszy się jak małe dziecko:D
No i pomyśleć, że za kilka lat (nadzieję mam, że jednak nie) będzie przodem szedł pewnie wyższy ode mnie głowę, może dwie, że niby nie razem, a jak się wygłupić postanowię dla Niego tak, jak teraz to czynię to pewnie powie pod nosem „weź Mama przestań, siary nie rób”, więc tańczę teraz ile wlezie i śpiewam co popadnie a On śpiewać może dla mnie w myślach „uwielbiam ją Ona tu jest…nananannana:D
Tańczcie, śpiewajcie, wygłupiajcie się, korzystajcie z tych chwil, bo potem może być różnie, może sił już takich nie być;-)


czwartek, 12 września 2013

Super szybki krem z pomidorów i papryki


W związku z tym, że niestety  -> trzeba spojrzeć prawdzie w oczy - za oknem już chłodniej  i powietrze jesienne -> jakoś lubię je w tym roku, podrzucam propozycję na krem z pomidorów i papryki, który rozgrzewa jak nie wiem;-)
Znów szybko będzie i smacznie;-)


SKŁADNIKI
(porcja dla 4- 6 osób)

1 litr passaty lub po polskiemu po prostu przecieru z samych pomidorów bez ulepszaczy i innych dodatków
3 pomidory*
2 lub 3 papryki*
3 - 4 łyżeczki słodkiej papryki
2 łyżeczki ostrej papryki
4 łyżeczki lubczyku* (wiadoma sprawa, że lubczyk dobry na wszystko:D) 
150 ml śmietany 30%
jogurt grecki
pestki dyni
sól
pieprz
oliwa z oliwek
w moim przypadku Syn do pomocy

 
* najlepiej malinowych
* może być też swieży
* podłużne 3 sztuki


Przecier pomidorowy wlewamy do garnka i lekko podgrzewamy. Rozgrzewamy na patelni oliwę. Kroimy w kostkę naszą paprykę, wyparzamy pomidory, obieramy ze skóry i też kroimy tak, jak paprykę. Podsmażamy około 15 - 20 minut do momentu zmiękczenia papryki i pomidorów. Dodajemy słodką i ostrą paprykę. Całość wlewamy do naszego przecieru i miksujemy blenderem. Doprawiamy solą, pieprzem i lubczykiem, gotujemy. Na końcu wlewamy naszą śmietanę.
Na patelni prażymy pestki dyni. Wlewamy zupę na talerze dodajemy łyżkę jogurtu greckiego, posypujemy pestkami dyni.


S M A C Z N E G O!












poniedziałek, 9 września 2013

10 rzeczy, które zrobiłabym gdyby…



… Mikołajek nagle zapragnął wyjechać na weekend do Dziadków a Dziadkowie zapragnęliby Mikołajka;-) Co ciekawe, zakładam ten fakt dopiero jak Mikołajek zacznie dobrze prawić;-)

  1. Pospałabym do 9,  kurna nawet do 10 mimo, że normalnie w weekendy nigdy mi się to nie zdarzało, no, chyba, że wracaliśmy z jakiejś włóczęgi lub mocniejszej imprezy
  2. Wzięłabym na spokojne gorącą kąpiel i w tej wannie poczytała książkę, co to już w tym roku 7 podejście do niej robię
  3. Rano wypiłabym do końca gorące cappuccino i zjadłabym śniadanie przy stole i nie ukrywałabym się przed nikim z tym śniadaniem
  4. Pojechałabym z Mężem na sushi a nie sushi przyjechałoby do nas i siedziałabym z przodu w samochodzie i nie mdliłoby mnie zapewne, a potem do kina byśmy poszli
  5.  Poszłabym na zakupy i kupiła coś dla siebie
  6.  Ugotowałabym coś bardzo ambitnego i wymagającego sporej ilości czasu
  7. Posiedziałabym sobie na balkonie (o ile byłoby lato) i przeglądnęłabym moje ulubione gazety
  8.  Pomalowałabym sobie paznokcie u rąk i u nóg i za 2 minuty nie zapomniałabym, że mam je pomalowane
  9.      Pójechałabym z Mężem na wspólny długi spacer i nie wrócilibyśmy o 20 na kąpanie tylko usiedlibyśmy gdzieś na lampkę wina
  10. Poszłabym do Epiku i wyszłabym po dwóch a nawet trzech godzinach

Wszystkie te rzeczy pewnie zrobiłabym myśląc ciągle o Mikołaju, bo niby byłoby fajnie, ale najfajniej jest mimo wszystko we trójkę!! Czy zamieniłabym moje aktualne życie na to poprzednie? NEVER EVER!!

czwartek, 5 września 2013

Jedenastomiesięczniak!


Czy to nie brzmi dumnie? :D
Już za miesiąc będziemy mieli w domu chopca, nie niemowlaka. Nie wiem czy się cieszyć czy płakać.
 
 
Osiągi, zdobycze i fakty z życia Mikołajowego i Mamowego:
 
 
MIKOŁAJowe

  • w dalszym ciągu namiętnie szybko raczkuje
  • chodzi przy meblach, wczoraj myslał, że się czegoś trzyma a po prostu trzymał w ręku jednego spinacza i po 15 sekundach zorientował się, że to wcale nie podpórka, stał bardzo ładnie;-) 
  •  ściąga pranie z suszarki -> nawet to mokre -> prawda, że geniusz?;-)
  • robi tuli - tuli mamusi i czasem tatusiowi
  • robi kosi - kosi lub koci - koci (opcja do wyboru)
  •  pokazuje jaki jest duży
  • potrafi "powiedzieć" jak robi kaczka (ka, ka, ka), tak samo robi sroczka, wrona, kotek i innych zwierz:D
  • jak tylko powiem "ała", bo na przykład gdzieś się uderzę to wszystko rzuca i idzie do mnie i się tuli, generalnie moje dziecko jest bardzo przytulankowe, kilka razy dziennie musimy się tak dłużej poprzytulać
  •  potrafi pokazać jak jest zły (zasicka pieści i robi srogą minę)
  • daje buzi, przeważnie tylko mamusi -> serce me się za każdym razem raduje
  •  bije brawo...a....to już bylo;-))
  •  idealnie wychodzi memu Synowi demontaż klocków lego (duplo), mama lub tata buduje wieżę a Mikołaj demontuje z taką prędkością, że wieże nie nadążają z powstawaniem
  •  w dalszym ciągu kocha "czytać" książeczki
  •  uwielbia pierogi ruskie swojej Babci (zjadł w swoim życiorysie 2 sztuki)
  • mamy obiadki dalej wymiatają
 
MAMOwe
  • w porównaniu z Mikołajowymi osiągami to pikuś, ale dla mnie to małe zwycięstwo. Od dwóch tygodni Mikołajek usypia bez lulania, bujania, podrzucania etc. Wygląda to tak, że dostaję mleko lub maminy kompot z malin lub innych owoców, wypija i kładziemy się razem na łóżku. Mama śpiewa "aaa kotki dwa" i glaska po główce i pleckach, dziecko w tym czasie wkłada swoje paluszki do maminej buzi, nosa, ucha, oka i po max 15 minutach zasypia. Wtedy albo jest przenoszony do łóżeczka, albo śpi na naszym łóżku (materacu). Wiem, że to jeszcze nie szczyt sukcesu, bo faktycznie sam w łóżeczku nie zasypia, ale dla mnie to wielkie coś.
 
Mikołajek nie znosi:
  •  ubierać się i przebierać
  • jeździć w foteliku samochodowym
  • - jeździć w wózku
 
Mikołaj w dalszym ciągu apetyt ma za dwóch i w dalszym ciągu ze swoim jedzeniem muszę się chować, bo nie zawsze możemy zjeść to samo. Miko aktualnie jest mistrzem min, rozbrajająco to na nas działa. Poza tym drzemki w dzień uskutecznia dwa razy. W sumie dwie trwają od dwóch godzin do nawet trzech. Nocki dalej z pobudkami od jednej do trzech. W tym miesiącu przespał jedną, dwie inne godne pochwalenia trwały od 20 do 5 nad ranem po czym Mikołaj wypijał mleko i jeszcze spał do 7, nawet 8, ale takich były dwie sztuki.
Aktualnie Syn jest na etapie "będę się trzymał mamy spódnicy". wygląda to tak, że stoi przy nogach i przesuwamy się razem w celach różnych domowych. Nie ułatwia to gotowaniu lub wykonywaniu innych czynności domowych.
 
 
Mimo wszystko wielkie Love Tulaku!
 
 
 


 
 

poniedziałek, 2 września 2013

Instagramowe podsumowanie sierpnia czyli po staremu MPWZF

Czyli skrót wydarzeń minionego miesiąca w obiektywie.

Na blogach panuje jesienna aura, ale ludki czy wiecie, że w weekend ma być ponad 25 stopni, dajcie narazie spokój z tą jesienią, jeszcze mamy lato;-)

ps.dobra, żartuję, u nas też dziś jesiennie, za oknem pełen rozmach temperaturowy -> 13 stopni:D