Cudowny to był czas, inny niż pozostałe, bo z naszym Mikołajem, pełen obaw przed i zachwytów po;-)
Krótko napiszę Wam jak my zorganizowaliśmy sobie te kilkudniowe wakacje, może ktoś będzie wybierał się do Rzymu ze swoim dzieckiem lub dziećmi i może niektóre informacje będą przydatne.
Wylot do Rzymu mieliśmy we wtorek o 11:20 z Okęcia w Warszawie. Na początku planowaliśmy wyjechać bardzo wcześnie rano właśnie we wtorek, ale przyniosło by to za dużo stresu i zamieszania, więc wyjechaliśmy z Poznania dzień wcześniej i spaliśmy w Warszawie w hotelu.
Taksówką z hotelu na Okęcie ruszyliśmy koło 8:30, w 15 minut byliśmy na lotnisku, więc czasu mieliśmy naprawdę bardzo dużo.
Miko zdążył zaliczyć drzemkę i obudził się tuż przed wejściem do samolotu. Z wózkiem nie mieliśmy żadnego problemu, został zabrany przed samym startem. Myślałam, że będzie też problem z mlekiem i wodą, bo teoretycznie są limity, ale miałam spory zapas w torbie podręcznej i nikt nie miał z tym problemu. Sam lot Mikołaj zniósł bardzo dobrze, był po drzemce, więc w humorze i dobrej kondycji, problem miał tylko w momencie startu z siedzeniem w miejscu, ale zagadywaliśmy Go wszystkim, co dookoła i usiedział te 20 minut podczas, których musiał być przypięty pasami. Zmiana ciśnienia nie zrobiła na Nim żadnego wrażenia, nie potrzebował ani wody ani smoka, ale wiem, że niektóre dzieci źle znoszą moment wzbijania się, roczna dziewczynka, która siedziała przed nami bardzo płakała.
Rzym przywitał nas żarem lejącym się z nieba. Opcji na dojazd do centrum Rzymu mieliśmy kilka, zaczynając od tych jednym środkiem komunikacji za 14 euro od osoby w jedną stronę i tych kilkoma za 2,60 euro. Wybraliśmy opcję niskobudżetową, ale dość męczącą. Najpierw jechaliśmy autobusem do Ostii (Ostia Lido Centro) Na autobus czekaliśmy koło 40 minut, sama podróż trwała koło 30. Następnie musieliśmy dojechać do niebieskiej linii B -> stacja Euro Magliana, kolejno musieliśmy metrem dotrzeć do stacji Termini i z Termini przesiąść się na Linię A, która zawiozła nas do stacji docelowej - Manzoni. Z tego miejsca do hotelu mieliśmy 800 metrów. Mam nadzieję, że nic nie pomyliłam, Małż popraw mnie jbc;-) Podziwiam mojego Syna, który wytrzymał ponad dwie godziny dodadkowej podróży.
Oczywiście jest też droższa i szybsza opcja podróży bezpośredniej z lotniska do hotelu jakimś ekspresem, ale my woleliśmy pieniądze te przeznaczyć na dobrą kolację;-)
Te trzy dni w Rzymie spędziliśmy bardzo intensywnie. Dla mnie to była czwarta wizyta w wiecznym mieście, z Mężem byłam po raz trzeci, z rodzicami drugi, więc główne zabytki wcześniej już zostały przez nas odwiedzone. Nie mieliśmy zatem w planach muzeów, zresztą nie chciałam nimi męczyć mojego Mikołaja, bo jest za mały na takie atrakcje.
Pokazaliśmy Mikołajowi Watykan, Koloseum, Fontanne di Trevi czy Panteon. Pierwszego dnia o poranku chcieliśmy być na targu Campio di Fiori. Tam zaopatrzyłam się w warzywa i owoce dla Mikołaja i dzięki temu mógł jeść normalne obiadki ponieważ słoiczki u nas nie wchodzą wogóle w grę. Nasz pokój posiadał aneks kuchenny z całym wyposażeniem, więc w południe wracaliśmy do hotelu na obiad Mikołajowy, prysznic i przebiórkę i potem znów ruszaliśmy w miasto. Z okazji tej podróży wybraliśmy się na Zatybrze, które nas bardzo urzekło. W upalny dzień spacerowaliśmy po bajkowych ogrodach Pincio. Nie wracaliśmy do hotelu o 19, szkoda nam było rzymskich wieczorów. Przez te trzy dni trochę zburzyliśmy rytualne czynności Mikołaja. Syn zasypiał w spacerówcę koło 20, czasem trochę później i po powrocie do hotelu - około 22 przekładaliśmy Go do łóżka, kąpiele poczynialiśmy w południe oraz o poranku.
Mikołaj generalnie nie lubi jazdy w wózku, w Rzymie nas zaskoczył, godzinami z przerwami na noszenie jeździł w wózku i był bardzo zadowolony(?!) Miałam w planach wypożyczenie Tuli, ale w poniedziałek, który planowałam po nią podjechać okazało się, że miejsce wypożyczenia jest zamknięte, plułam sobie w brodę, bo chciałam wypróbować ją na Mikołaju, ale szykują się jeszcze inne wyjazdy, więc będzie okazja;-)
Niestety zdarzyła nam się a dokładnie mnie jedna mało miła sytuacja. Mianowicie w metrze zostałam okradziona, nawet wiem przez kogo. Straciłam portfel. Zwykły sztuczny tłok i po portfelu. Na szczęście dowód mój i Mikołaja miał Mąż, pieniędzy też w nim nie było. Straciłam tylko karty, ale te szybko zablokowałam. Szczęście w nieszczęściu.
Lot do Warszawy był trochę słabszy, bo akurat przypadał czas drzemki Mikołaja i dziecko nie mogło snu złapać i było marudne, ale pod koniec zasnął, więc etap lądowania przekimał;-) Zaskoczyła mnie obsługa na lotnisku w Rzymie, wszędzie byliśmy puszczani przodem, więc cała procedura odprawiania nas poszła bardzo szybko.
Tak się rozkręciliśmy wakacyjnie, że już z niecierpliwością czekamy na nasz wrześniowy długi urlop:D
A!! Moim Rodzicom cudownym dziękuję za pomoc i poranne porywanie Mikołaja do siebie do pokoju:D
A teraz fotorelacja;-)
Cudowne mieliście wakacje! Piękne foty a z Ciebie piękna mamusia:)
OdpowiedzUsuńdzięki Kochana! Całus dla Frania;*
UsuńAleż pięknie.
OdpowiedzUsuńZatęskniłam i ja za Rzymem.
Rzym faktycznie wciąga, chociaż aktualnie na kilka lat chyba go sobie odpuścimy albo wyruszymy poza sezonem, bo tłoczno strasznie.
UsuńPiękne zdjęcia!!! Super relacja!!! Mikuś przekochanieńki!!! Bardzo się cieszę, że taki grzeczny był i tak się spisał na medal. Buziaki dla małego Mistrza! Hania jakaś Ty piękna kobitko!!! Cud miód malinki rodzinka! :*
OdpowiedzUsuńKochana, to ja Cię zapraszam do siebie koło 7 rano, nie będziesz już w takich zachwytach:D buziaki Kochani;****
Usuńdołączam się do grona kochających Rzym :-)
OdpowiedzUsuńMikołaj przesłodki jak zawsze, a Ty wyglądasz olśniewająco ! taka naturalnie piękna, dziewczęca, aż przyjemnie popatrzeć :) !!!!!!! cudownie, że było cudownie :)!
dzięki wielkie;** Rzym jest boski!
UsuńFajnie opisane trzy dni z Rzymskich wakacji :)
OdpowiedzUsuńNie wiedzac czemu moj syn na kazdym wyjezdzie siedzi ladnie w wozku. Zas spacery przydomowe go wogole nie interesuja!
Co to pizza taka przypalona????
Dzieci też czują wakacyjny klimat i odpuszczają;-) Pizza faktycznie się lekko podpaliła, ale dobra była;-)
UsuńWpadajcie do nas na Pizze!!!!! ;-)
UsuńDobra:) będziemy mieli to na uwadze:)
UsuńCudnie razem wygladecie w tym Rzymie :)) az zazdroszcze :) Miko wyglada bosko, widac tez pokochal Rzym :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMikołaj jest generalnie na wyjazdach dzieckiem z reklamy, no, ale nie zawsze na wyjazdach jesteśmy;-) też pozdrawiamy!
UsuńSuper kochani! Mama jaka Ty chudzina jesteś!!!!
OdpowiedzUsuńehh czas na wakacjach tak szybko płynie. Coś o tym wiem:(
Faktycznie, czas na wakacjach zapierdziela jak szalony;/ Ja nie jestem wcale taka chuda, tu jakoś taka wyszczuplona jestem;-)
UsuńAle super!!! Jak ja Wam zazdroszczę tych wakacji :) A Miko spisał się na medal, tylko pogratulować! My w tym roku jeszcze spędzamy urlop w Polsce, ale za rok chcemy już gdzieś dalej. Pozdrawiam, Marysia :)
OdpowiedzUsuńMarysiu, za rok Adaś będzie idealny do wakacjowania;-) Buziaki
UsuńSlicznie, kocham Rzym... Wygladasz pieknie, tak świeżo...
OdpowiedzUsuńDzięki Aniu;* Rzym jest magiczny!
UsuńDołączam się do dziewczyn powyżej - wakacje ekstra :)
OdpowiedzUsuńŻe pięknie wyglądasz to nie będę się powtarzać, najbliższych miałaś obok, więc czego chcieć więcej :)) A dziadki spisały się super :)
Dzięki Haniu;* tacy dziadkowie to skarb;-) żeby codziennie tu mi blisko gdzieś byli...
UsuńŚliczne zdjęcia, piękna mamusia, cudowny synuś :)
OdpowiedzUsuńdzięki wielkie;**
Usuńfajnie Wam :)
OdpowiedzUsuńnawet bardzo;-)
Usuńpiękne wakacje mieliście, oj piękne! :D
OdpowiedzUsuńto prawda;-)
Usuńmmmmm cudowności, ach!!!
OdpowiedzUsuńale z Ciebie gwiazda, powinni Ci tam czerwony dywan rozwinąć!
a Miko zachwycony widać!
Dzięki Kochana, bardzo miłe komplemenciaki:) całuski dla Brunia:*
Usuńwyglądasz - świetnie.
OdpowiedzUsuńPrzykro mi z powodu portfela.
kurcze, ale Mikołaj świetnie zniósł podróż, aż pozazdrościć.
A wakacje widzę, że świetne.
A gdzie się wybieracie we wrześniu?
Dzięki Aniu!! We wrześniu najprawdopodobniej Hiszpania lub Portugalia:)
UsuńDzielny chłopak!!! Mówiłam, że da radę :) A Ty jak zniosłaś lot? Ja na samą myśl dostaję gęsiej skórki ;) Super, że wyjazd się udał! Z tymi obiadkami rewelacja. Fatalnie, że Cię okradli :( Coraz częściej czytam, że w takich dużych turystycznych miastach trzeba uważać. Najlepiej chyba taką torebeczkę na szyję i mężowi pod koszulkę schować co?
OdpowiedzUsuńI dłuższe wakacje, też się ciekawie zapowiadają :)
Dzielny faktycznie;-) a ja...nie znoszę latać, każde małe stuknięcie czy delikatne turbulencje i już mi się słabo robiło, ale musiałam udawać, że wszystko ok, bo leciał też z nami pierwszy raz moj Tata i tez miał stresa ogromnego, więc to ja musiała wspierającą być;-) Okradanie w takich miastach wielkich to codzienność. Właśnie miałam taką małą torebeczkę na pasku do której się bylo łatwo dostać;/ Chyba najlepsze są duże torby na zamek, zresztą spece i pewnie z takimi sobie świetnie radzą;/ pozdrowionka!!!
Usuń