niedziela, 17 listopada 2013

wtorek, 12 listopada 2013

Nowy post na nowej stronie bloga!!

Widzieliście już nowego posta na nowym blogu?

Jak nie to koniecznie zapraszamy TUTAJ

W kolejnym poczytacie o domowym spa, które funduję sobie raz na ruski rok:D




poniedziałek, 4 listopada 2013

Uwaga, uwaga! Zapraszamy na naszą nową stronę bloga;-) dookolanas.pl


Moi Mili, zmiany, zmiany, zmiany:D

Zapraszamy Was na nasza nową stronę bloga. NIe jest jeszcze w stanie i wyglądzie takim, jaki mi się marzy, ale pracuję nas tym jak tylko się da i na ile pozwalają umiejętności.


Dziękuję Anicie super fajny obrazek tytułowy;-)


Tutaj mówimy bye, bye, zapraszamy tam ;-)


czwartek, 31 października 2013

Sałatka pycha - jest pycha!

Nie będzie dziś przepisu jak zrobić krem z dyni czy inne dyniowe stwory, Halloween w naszym domu bojkotujemu i mówimy jemu stanowcze nie!

Wspomniałam natomiast w ostatnim poście, że w kolejny czwartek wrzucę przepis na sałatkę mojego Taty, która zrobiła furorę na roczku Mikołaja. Sałatka jest bardzo prosta, wyglądu to ona nie ma, ale jest naprawdę PYCHA, głównie dzięki ziołom prowansalskim i czosnkowi.


S K Ł A D N I K I:
30 g żółtego sera w kawałku-> w mojej sałatce jest ser morski
puszka kukurydzy
puszka ananasów w plastrach
3-4 łyżeczki ziół prowansalskich
3-4 łżeczki majonezu
3 łyżeczki jogurtu greckiego
2-3 małe ząbki czosnku
sól
pieprz

Żółty ser kroimy na małe kosteczki, odsączamy kukurydzę i ananasa, którego też kroimy w kostkę. Przeciskamy przez praskę nasz czosnek. Całość składników mieszamy ze sobą, solimy, dodajemy pieprzu posypujemy ziołami prowansalskimi. Do składników dodajemy majonez i jogurt. Mieszamy ze sobą. Odstawiamy na krótki czas do lodówki - na dłuższy się zwyczajnie nie da;-)

S M A C Z N E G O  I  M I Ł E G O  D Ł U G I E G O  W E E K E N D U!





sobota, 26 października 2013

Próba kreatywnej zabawy;-) cz. I

Wychodzące zęby tak dają się we znaki Mikołajowi -> mamy kolejną czwórkę, idą kolejne, a do ataku szykują się też trójki, że postanowiłam w miły, kreatywny sposób odwrócić uwagę Mikołaja od bólu -> o ile jest taka możliwość. Z pomocą przyszły (same nie przyszły, mama kupiła) do nas Czu Czu, edukacyjne gry i zabawy dla dzieci.

W podróż, która nas czeka w kolejny weekend zabierzemy Czu Czu moje pierwsze słowa mam nadzieję, że umili nam czas spędzony w aucie, Narazie Mikołaj ich nie widział, więc jak je dostanie pewnie całe trzy godziny, które będziemy zmierzać do celu będzie zajęty kartami...pffff;-) 





Na zabawę w domu wybrałam Czu Czu dla dzieci w wielku 1-3 -> figurkowe zabawy





 W każdej książeczce znajdziemy 4 figurki do pokolorowania i złożenia, rozkładane tło, zagadki o zwierzętach oraz propozycje zabaw. Dzięki Figurkowym zabawom możemy urządzić wspaniały teatrzyk – samodzielnie ozdobić postaci, zaprojektować scenografię, a następnie podzielić się na role i odgrywać scenki.






To też dziś pełna chęci, werwy i kreatywnych umiejętności posadziłam na podłodze Mikołaja i przystąpiłam do działania.

Po wyjęciu zawartości pudełka Mikołaj zabrał się za jego konsumpcję.



Myślę ok, będę czujnym okiem się przypatrywała, ewentualnie wyjmowała z buzi części pudełka, w tym samym czasie złożę elementy w całość. Dałam lekko ciała, bo nie mamy w domu kredek (buuuuu), więc malowanie odpuściliśmy. Mam tylko farby plakatowe...nie ryzykowałam z nimi;-)

Po złożeniu i ułożeniu na podłogę oczekiwałam od Mikołaja okrzyku radości i dumnego spojrzenia w moją stronę. Tymczasem Mikołaj szybko zabrał się za demontaż i rwanie figurek.



Przejął Go w tym czasie Tata, a ja schowałam się żeby do figurek doczepić wykałaczki i za chwilę pobawić się w teatrzyk;-)

Zostawiłam wykałaczki na podłodze, więc Mikołaj wykorzystując nieuwagę Taty zabrał się za ich liczenie.



Po uprzednim przygotowaniu figurek do zabawy w teatrzyk znów zabrałam Mikołaja na podłogę, posadziłam na kolanach i zaczęłam odgrywać scenki.



 Miś szybko by stracił głowę, a Czu Czu skończył z lekko naderwana szyją. Mikołaj chwilę popatrzył na mnie i na to, co robię i znów zwiał do wykałaczek, które zbierał Tata.

Tak oto zakończyła się nasza próba kreatywnej porannej zabawy. Wieczorem chyba z Tatą sami sobie zrobimy teatrzyk cieni;-]

Mimo wszystko Czu Czu skradło moje serce, podejrzewam, że Mikołajowi też tylko zwyczajnie inaczej to okazuje;-) 




czwartek, 24 października 2013

Coś, co nas zaskakuje o tej porze roku!

To jesień tegoroczna! No czyż nie jest cudna? Piszę to ja, miłośniczka wiosny i lata;-)

Pamiętam tą z zeszłego roku, kiedy cały październik nowo narodzony Mikołaj wdychał świeże powietrze każdego dnia, bo ubiegła jesień też była bardzo ciepła i słoneczna. Ta nas zaskakuje wyjątkowo, chyba jeszcze bardziej. Te dywany ze zlotych liści...cudo! Wczoraj kalendarz pokazał 23.października, a ja śmigałam w krótkim rękawku, a Mikołaja z bluzy, wiatrówki, czapki i apaszki nieśmiało kawałek po kawałku rozpłaszczałam, bo zwyczajnie było za gorąco.

Wymyśliłam z Mężem, że listopad ma być podobny, a w grudniu ma spaść śnieg i tak przed samym Bożym Narodzeniem jeszcze sporo dopadać. Styczniowi też damy trochę śniegu, ale luty już niech nie zmusza nas to podkuwania butów, a podaruje pierwsze oznaki wiosny;-) Tak, wiem, znów optymizm mi się bardzo niepoprawny włączył no, ale można marzyć, można!

Korzystamy zatem jak tylko się da. Tata - Mąż ma jeszcze urlop do końca tygodnia, więc spacerujemy po wszystkich zakamarkach Poznania i okolic.

Po weekendzie, znów wpadniemy w swój rytualny rytm, ale nie za długo, bo przed nami kolejny długi weekend;-)

ps. Przy okazji tego posta nadmienię, że powrócimy też do cyklicznych obiadów czwartkowych, ale to w następnym tygodniu.
Zacznę od sałatki zwanej pycha, która furorę zrobiła na roczkowej imprezce;-)

Pięknego, słonecznego dnia!
















wtorek, 22 października 2013

Hola Fuerta - nasze wakacyjne wspomnienia!

Powróciliśmy, ale się zebrać nie mogłam do sklejenia tego posta. Twierdzę, że jak mam Męża w domu to jestem straszliwie niezorganizowana!

Było cudownie, czuję jeszcze piasek pod stopami i to nie mylne wrażenie, a rzeczywistość gdyż przywieźliśmy z Fuerty w brudnych rzeczach chyba z kilogram piachu;-) Właściwie nie wiem od czego zacząć, więc zacznę od początku.

 Lotu bałam się ogromnie, tych 5 godzin, które Mikołaj miał przesiedzieć praktycznie w jednym miejscu. Poza tym kiedy mówiłam, że lecimy na Fuertę wiele razy słyszałam "Kobieto, czy Ty wiesz, że to 5 godzin lotu? Z dzieckiem? Gratuluje odwagi". Faktycznie trochę tej odwagi w kieszeni mieć musieliśmy, ale odkąd pojawił się na świecie Mikołaj chcemy z Mężem pokazywać, że wiele rzeczy z dzieckiem po prostu się da!Dało się i tym razem! Mikołaj w dniu wylotu też chyba był lekko podekscytowany, po porannym powstaniu zasnął dopiero koło 13:30, a my w planie wyjazd na lotnisko mieliśmy chwilę po 14. Wtedy też został rozbudzony, więc tym bardziej drżałam jak to będzie z takim niedospanym dzieckiem. Wylot był opóźniony, więc wystartowaliśmy koło 17:30. Podczas lotu było kilka kryzysowych momentów, gdyż do samego lądowania, czyli do 22 Mikołaj nie zasnął. Sen złapał dopiero przy końcówce, wtulony we mnie zasnął i spał już tak później w Tuli do samego hotelu. Nota bene do niego musieliśmy też jeszcze dojechać ponad godzinę.

Droga powrotna bez żadnych przygód, spotkało nas dodatkowo to szczęście, że nikt nie siedział koło nas mimo załadowanego całego samolotu, więc Miko miał miejsce na zabawę i na spanie. Kupiliśmy na lot kilka zabawkowych gadżetów, najlepiej sprawdziły się drewniane puzzle Goki, kupiłam je w sklepie Hocki Klocki. Mikołaj jest na etapie przekładania wszystkiego, więc ja składalam, Mikolaj demontował, czynność ta zajmowała nam sporą część lotu.

Sam pobyt piękny, cudowny! Tylko pierwszej nocy okropnie Mikołaja pogryzly komary, ale i temu zaradziliśmy. Pogoda wymarzona, wiatr wiał dość mocno tylko pierwszego dnia, poza tym cudne błękitne niebo, szerokie piaszczyste plaże, piasek cudny. Pyszne jedzenie, miła obsługa, więc same ochy i achy!

Fuerta to jednak nie miejsce na zwiedzanie i tego nam trochę brakowało. Jednak my byliśmy w ciągłym ruchu, bo plażowanie całodzienne to nie nasza domena, zresztą z dzieckiem nie ma opcji na siedzenie całymi dniami na słońcu. Jeździliśmy, więc do miejscowości obok lub wybieraliśmy się na długie spacery brzegiem plaży lub szczytami i kamieniami, w zależności od przypływów i odpływów. 

Oczywiście wakacje z dzieckiem to coś zupełnie innego. Wieczorem owszem chodziliśmy na disco tylko z przedrostkiem mini:D Mikołaj na początku był lekko zdystansowany, ale później też ruszał tyłeczkiem przy skocznej dziecięcej muzyce.

Z przełomowych rzeczy to moje dziecko pierwszy raz się całowało! Tak, całowało się, a raczej zostało zacałowywane. Drżę co przyniosą kolejne wakacje;-)
 Piękna była Ta wybranka, miniaturka Penelope Cruz, do tego mogłaby podkładać głos w bajkach, bo ten miała bardzo oryginalny. Pękaliśmy ze śmiechu przy tych ich podchodach;-)

Mikołajowi lekko rozregulował się sen. Na szczęście po powrocie szybko wszystko wróciło do normy. Zasypiał po mini disco koło 21, nawet czasem 22, przespał trzy całe nocki, a jeżeli robił pobudki to tylko raz, jedna nocka była trochę słabsza, bo na Fuercie Mikołajowi wyszła pierwsza czwórka;-) Spaliśmy do 7, 8. Kolejna drzemka przypadała na czas wyjścia na plażę, kolo 10. Wsadzałam Go wtedy w Tulę i spacerowałam brzegiem plaży, a Tata w tym czasie rozbijał namiot. Na kolejną szedł spać kolo 15, drzemka ta odbywała się w pokoju, bo na plaży było za upalnie, pełniliśmy wtedy w pokoju dyżury.

Musze kilka słów o Tuli napisać, która została okrzyknieta hitem tego wyjazdu. Nosidło to planowałam zakupić już dawno, jak zawsze wstrzymywał mnie przed zakupem Tomasz. Tym razem się uparłam, bo nie wyobrażałam sobie nosić na rękach Mikołaja, a wózek na plaży to porażka, szczególnie, że na plaże musieliśmy zejść po bardzo długich, stromych schodach. Udało nam się Tulę wypożyczyć na 2 tygodnie. Dziś powinnam ją zwrócić, ale zostawiliśmy ją w domu. Mikołaj ją pokochał! My też! Waga mojego dziecka w nosidle spada o kilka kilogramów. Spał w niej, spacerował z nami. 

Poniżej fotorelacja. Wiem, że nuda wieje z tych zdjęć, że taki optymizm na nich i kolory i szczęście i radość, ale takie były nasze wakacje, więc nie ma co ściemniać;-)

Uwaga: An. i Agnieszkę D. proszę o adresy na maila;-)